Tam gdzie nas nogi niosą...
Krucze Skały (w Szklarskiej Porębie) znajdują się na wysokości 718 m n.p.m., na prawym brzegu rzeki Kamiennej (niedaleko zabudowań nieczynnej już huty szkła Julia). Tę okazałą grupę skalną tworzą potężne, osiągające do 30 m wysokości, granitowe baszty, funkcjonuje tu ośrodek sportów ekstremalnych - Szkoła Górska "Quasar". Pod czujnym okiem instruktora można uprawiać wspinaczkę skałkową, zjechać tyrolką, skoczyć na tzw. wahadle czy przejść nad przepaścią po mostach linowych. Z punktu widokowego doskonale widoczne są znajdujące się na drugim brzegu rzeki Krzywe Baszty (granitowa silnie pochylona grupa skalna o wysokości 18 m. W południowej ścianie znajduje się niewielka jaskinia powstała w wyniku eksploatacji złóż pegmatytów), dojrzeć można również Białe Skały zwane Skałkami Miłości.
Legenda z książki pt. LEGENDY KARKONOSZY I OKOLIC autorstwa Urszuli i Aleksandra Wiącków.
wyd: Wojewódzki Dom Kultury w Jeleniej Górze, 1984 r.
Któregoś dnia brodaty rycerz Schaffgotsch ze Starej Kamienicy koło Jeleniej Góry długo się zastanawiał jak zdobyć pieniądze na remont rodowego zamku. Chyliła się, bowiem już ku upadkowi ta stara budowla obronna pamiętająca czasy Bolesława Chrobrego, a nadana jeszcze w ubiegłym stuleciu protoplaście rodu Schaffgotschów przez księcia Bolka I, pana na Świdnicy i Książu. Rycerz wiedział, że jeśli nie ściągnie do swej siedziby kamieniarzy i murarzy, zamek przemieni się w ruinę, a on sam z małżonką i synami będzie musiał zamieszkać w jednej z kurnych chat na podzamczu.
Medytował w swej komnacie całe popołudnie. Nikogo do siebie nie dopuszczał i tylko służba słyszała jak stękał, sapał ze złości i co chwila walił kułakami w stół. Dopiero późnym wieczorem nakazał pachołkowi zawołać swych najstarszych synów.
Gdy przybyli pokornie ucałowali go w dłoń, Hans Ulrich Schaffgotsch milczał przez chwilę, potem spluną na kamienną podłogę i zaczął mówić.
- Źle jest z naszym rodowym zamkiem. By wydać za mąż waszą siostrę musiałem wiele złota dać jej w posagu i wesele wyprawić. Na was też wiele brzęczących monet wydałem i dlatego skarbiec nasz jest pusty. A złoto leży na drodze i tylko podnieść je trzeba!
Bąkną w odpowiedzi najstarszy syn, że nigdy leżącego na ziemi złota nie widział i że gdyby takowe zobaczył, to natychmiast kazałby swemu pachołkowi je podnieść i sobie wręczyć. Ojciec przerwał mu niecierpliwym ruchem ręki i palcem wskazał na okno.
- Tam jest złoto! Kupcy jeżdżący po drogach mają złoto! Musimy je zdobyć i naszą szkatułę nim wypełnić!
Młodzi Schaffgotschowie pojęli, o co ojcu sie rozchodzi i pobledli.
- To... nie po... rycersku – wyjąkał Hans Krzysztof.
-Mostowe i drogowe pobieramy od kupców by chronić ich... dodał młodszy Hans Wolfshelm.
- Durnie jesteście! Durnie! – krzyknął senior rodu. – Nic nie pojmujecie! Jak dawniej będziemy pobierać opłaty od kupców, a swoje zarobimy! Będziemy strzec szlaków przed zbójami tylko od porannego do wieczornego dzwonienia na Anioł Pański. Jeżeli ktoś napadnie na wozy w nocy, nie jest to naszą winą! Pojęliście?
Zrozumieli i od następnego dnia jeździli w trójkę p drodze wiodącej z Jeleniej Góry do Pragi, przez Góry Izerskie i czeską Jelemnicę. W dzień byli strażnikami, a wieczorem w krzakach się kryli i jak zbóje napadali na kupców.
Napadnięci przychodzili często do kasztelana jeleniogórskiego ze skargami, lecz wzywany w celu złożenia wyjaśnień rycerz Schaffgotsch krótko z nimi rozmawiał.
- Kiedy napadli was zbóje? – pytał?
-Wczoraj wieczorem, wasza miłość.
- Po wieczornym dzwonie?
- Tak.
- Ja strzegę szlaku tylko do wieczornego dzwonu, potem porządny kupiec po drogach się nie włóczy!
W kilka niedziel później trójka rycerzy ze Starej Kamienicy odkryła za Szklarską Porębą, nad rzeką Kamienną, grupę skał nazywanych przez miejscową ludność Krzywymi Basztami. Pod nimi, ukryta wśród krzaków, znajdowała się mała granitowa grota, doskonale nadająca się na kryjówkę dla ludzi w razie złej pogody. Tutaj Schaffgotschowie postanowili oczekiwać na przejeżdżające w pobliżu kupieckie wozy. Gdy nadjechały, dla niepoznaki opuszczając przyłbice, wypadali na drogę i swój zbójecki proceder uprawiali.
Wkrótce nie tylko zamek w Starej Kamienicy wyremontowali i rozbudowali, ale jeszcze stary Schaffgotsch dla syna zamek Gryf nad Kwisą kupił. Gości też licznych zapraszał i uczty dla nich wyprawiał, a nawet kościół wznosić zaczął.
Gdy już zbyt dużo skarg kupieckich wpłynęło do kasztelana jeleniogórskiego i gdy o rozbojach już zbyt wiele ludzie zaczęli mówić, Hans Krzysztof zorganizował „obławę” na zbójów. Przyłapał jakiegoś chudopachołka w lesie nad Kamienną, trochę na umyśle upośledzonego i powiesił go przed bramą wjazdową do zamku. Rozgłosił, że był to herszt bandy i zakazał zwłoki biedaka ze sznura zdejmować, aż do czasu, gdy same od niego odpadną, by wszyscy mogli naocznie stwierdzić, że na ziemiach Schaffgotschów panuje ład i sprawiedliwość.
O wydarzeniu tym dowiedział się Duch Gór Sudeckich, gdy któregoś dnia przybył do Jeleniej Góry w przebraniu wiejskiego kamieniarza. Kilka dni przebywał w grodzie po zajazdach i gospodach przesiadując, a potem przyłączył się do krakowskich kupców, którzy do Norymbergii mieli zamiar jechać.
Początkowo podróż przebiegała spokojnie. Dopiero w wąwozie rzeki Kamiennej, gdzie bór gęsty pokrywał oba jej brzegi, pomyśleli o zbójach i broń z łubów wyjęli – trzy łuki i jedną nieco pordzewiałą kuszę. W pobliżu Krzywych Baszt usłyszeli nagle szelest liści, trzask łamanych gałęzi i tętent końskich kopyt. Nieco później dostrzegli trzech rycerzy z twarzami przysłoniętymi przyłbicami i z uniesionymi ku górze mieczami w dłoniach.
- Stać! – rozkazał kupcom pierwszy z rycerzy. – Stójcie, jeżeli wam życie miłe! Złoto i srebro dawajcie!
Nie chwycił za broń żaden z kupców krakowskich, wiedząc, że ani pancerza, ani hełmu nie uda im się przebić strzałą z łuku. Szybko zaczęli wyjmować kute skrzynie wypełnionymi złotymi i srebrnymi monetami. Lamentowali przy tym głośno, że żebrakami do końca życia zostaną, jeżeli wszystkie pieniądze stracą. Odpowiedziały im głośne śmiechy napastników. Wtedy to Duch Gór wyłonił się zza wozu.
- Ejże! Mości rycerze! – zawołał. – Widzę, że się w rozbójników zabawiacie, miast porządek utrzymywać na kupieckich szlakach.
Odpowiedział mu ponownie gromki śmiech, a stary Schaffgotsch skierował swego konia w stronę pytającego człowieka.
- Ktoś ty?
- Powiem ci, kim jestem, gdy sam załadujesz na wozy te oto skrzynie ze złotem i gdy wolno puścisz tych ludzi.
- Pytam, ktoś ty? Chcę byś mi się sprawił przed śmiercią!
- Spróbuj – usłyszał w odpowiedzi spokojne słowa człowieka w odzieży wiejskiego kamieniarza.
- Na niego! Dalejże synowie! – krzykną Hans Ulrich.
Ci spięli swe rumaki i skierowali je na Ducha Gór, chcąc go stratować. Równocześnie unieśli ku górze swe miecze, ale Liczyrzepa machną tylko w ich stronę ręką, wypowiedział cicho jakieś słowa i obaj równocześnie spadli martwi z siodeł na ziemię, jakby rażeni piorunem.
- Mój Boże! – krzyknął ze zdumieniem i złością ich ojciec. – Klnę się na świętą Willigardę, patronkę rodu, że zginiesz od tego miecza.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, pękł mu on nagle przy rękojeści, a błyszczące ostrze upadło z metalicznym dźwiękiem na kamienie. Wypuścił nieużyteczne szczątki z dłoni, pale obu rąk zacisną na wodzach konia, by zawrócić go i ratować się ucieczką. Duch Gór uniósł rękę i koń nawet nie drgną pod rycerzem.
Upadli na kolana przed Liczyrzepą kupcy krakowscy i dłonie złożyli jak do modlitwy.
- Zbawicielu nasz! – wołali jeden przez drugiego, całując go po rękach, lecz on nakazał im milczenie, popatrzył na martwe ciała Schaffgotschów, na ich przestraszonego ojca i powiedział:
- Za to, że spokojnych ludzi napadaliście na drogach, w postacie czarnych kruków przemienię wasze dusze. Jako trzy złowróżbne ptaki będziecie do końca świata odprawiać pokutę na skałach po przeciwnej stronie rzeki. Co noc o północy, bez względu na pogodę, w deszcz, śnieg, czy też mróz będziecie tu przylatywać i ze skał spoglądać na miejsce swych czynów. Pokutę waszą może skrócić człowiek, który gorszy od każdego z was będąc i nie wiedząc nic o waszej karze, usiądzie tu na tej skale i swych czynów żałować będzie.
W chwilę po tych słowach zdumieni kupcy ujrzeli jak z trzech pancerzy rycerskich wyfrunęły trzy czarne kruki i udały się na skały stojące za rzeką. Duch Gór Sudeckich znikną raptownie i kupcy nawet nie wiedzieli, komu zawdzięczają ratunek. Zawrócili do Jeleniej Góry i pod przysięgą zeznali sędziemu grodzkiemu przebieg wydarzeń, oraz przedłożyli na dowód trzy rycerskie zbroje Schaffgotschów. Domyślili się wszyscy, że to nikt inny jak tylko Duch Gór mógł przemienić rycerzy w kruki. Od tego dnia mieszkańcy Szklarskiej Poręby nazywali skały stojące na prawym brzegu Kamiennej Kruczymi Skałami.
Krucze Skały (w Szklarskiej Porębie) znajdują się na wysokości 718 m n.p.m., na prawym brzegu rzeki Kamiennej (niedaleko zabudowań nieczynnej już huty szkła Julia). Tę okazałą grupę skalną tworzą potężne, osiągające do 30 m wysokości, granitowe baszty, funkcjonuje tu ośrodek sportów ekstremalnych - Szkoła Górska "Quasar". Pod czujnym okiem instruktora można uprawiać wspinaczkę skałkową, zjechać tyrolką, skoczyć na tzw. wahadle czy przejść nad przepaścią po mostach linowych. Z punktu widokowego doskonale widoczne są znajdujące się na drugim brzegu rzeki Krzywe Baszty (granitowa silnie pochylona grupa skalna o wysokości 18 m. W południowej ścianie znajduje się niewielka jaskinia powstała w wyniku eksploatacji złóż pegmatytów), dojrzeć można również Białe Skały zwane Skałkami Miłości.
Legenda z książki pt. LEGENDY KARKONOSZY I OKOLIC autorstwa Urszuli i Aleksandra Wiącków.
wyd: Wojewódzki Dom Kultury w Jeleniej Górze, 1984 r.
Któregoś dnia brodaty rycerz Schaffgotsch ze Starej Kamienicy koło Jeleniej Góry długo się zastanawiał jak zdobyć pieniądze na remont rodowego zamku. Chyliła się, bowiem już ku upadkowi ta stara budowla obronna pamiętająca czasy Bolesława Chrobrego, a nadana jeszcze w ubiegłym stuleciu protoplaście rodu Schaffgotschów przez księcia Bolka I, pana na Świdnicy i Książu. Rycerz wiedział, że jeśli nie ściągnie do swej siedziby kamieniarzy i murarzy, zamek przemieni się w ruinę, a on sam z małżonką i synami będzie musiał zamieszkać w jednej z kurnych chat na podzamczu.
Medytował w swej komnacie całe popołudnie. Nikogo do siebie nie dopuszczał i tylko służba słyszała jak stękał, sapał ze złości i co chwila walił kułakami w stół. Dopiero późnym wieczorem nakazał pachołkowi zawołać swych najstarszych synów.
Gdy przybyli pokornie ucałowali go w dłoń, Hans Ulrich Schaffgotsch milczał przez chwilę, potem spluną na kamienną podłogę i zaczął mówić.
- Źle jest z naszym rodowym zamkiem. By wydać za mąż waszą siostrę musiałem wiele złota dać jej w posagu i wesele wyprawić. Na was też wiele brzęczących monet wydałem i dlatego skarbiec nasz jest pusty. A złoto leży na drodze i tylko podnieść je trzeba!
Bąkną w odpowiedzi najstarszy syn, że nigdy leżącego na ziemi złota nie widział i że gdyby takowe zobaczył, to natychmiast kazałby swemu pachołkowi je podnieść i sobie wręczyć. Ojciec przerwał mu niecierpliwym ruchem ręki i palcem wskazał na okno.
- Tam jest złoto! Kupcy jeżdżący po drogach mają złoto! Musimy je zdobyć i naszą szkatułę nim wypełnić!
Młodzi Schaffgotschowie pojęli, o co ojcu sie rozchodzi i pobledli.
- To... nie po... rycersku – wyjąkał Hans Krzysztof.
-Mostowe i drogowe pobieramy od kupców by chronić ich... dodał młodszy Hans Wolfshelm.
- Durnie jesteście! Durnie! – krzyknął senior rodu. – Nic nie pojmujecie! Jak dawniej będziemy pobierać opłaty od kupców, a swoje zarobimy! Będziemy strzec szlaków przed zbójami tylko od porannego do wieczornego dzwonienia na Anioł Pański. Jeżeli ktoś napadnie na wozy w nocy, nie jest to naszą winą! Pojęliście?
Zrozumieli i od następnego dnia jeździli w trójkę p drodze wiodącej z Jeleniej Góry do Pragi, przez Góry Izerskie i czeską Jelemnicę. W dzień byli strażnikami, a wieczorem w krzakach się kryli i jak zbóje napadali na kupców.
Napadnięci przychodzili często do kasztelana jeleniogórskiego ze skargami, lecz wzywany w celu złożenia wyjaśnień rycerz Schaffgotsch krótko z nimi rozmawiał.
- Kiedy napadli was zbóje? – pytał?
-Wczoraj wieczorem, wasza miłość.
- Po wieczornym dzwonie?
- Tak.
- Ja strzegę szlaku tylko do wieczornego dzwonu, potem porządny kupiec po drogach się nie włóczy!
W kilka niedziel później trójka rycerzy ze Starej Kamienicy odkryła za Szklarską Porębą, nad rzeką Kamienną, grupę skał nazywanych przez miejscową ludność Krzywymi Basztami. Pod nimi, ukryta wśród krzaków, znajdowała się mała granitowa grota, doskonale nadająca się na kryjówkę dla ludzi w razie złej pogody. Tutaj Schaffgotschowie postanowili oczekiwać na przejeżdżające w pobliżu kupieckie wozy. Gdy nadjechały, dla niepoznaki opuszczając przyłbice, wypadali na drogę i swój zbójecki proceder uprawiali.
Wkrótce nie tylko zamek w Starej Kamienicy wyremontowali i rozbudowali, ale jeszcze stary Schaffgotsch dla syna zamek Gryf nad Kwisą kupił. Gości też licznych zapraszał i uczty dla nich wyprawiał, a nawet kościół wznosić zaczął.
Gdy już zbyt dużo skarg kupieckich wpłynęło do kasztelana jeleniogórskiego i gdy o rozbojach już zbyt wiele ludzie zaczęli mówić, Hans Krzysztof zorganizował „obławę” na zbójów. Przyłapał jakiegoś chudopachołka w lesie nad Kamienną, trochę na umyśle upośledzonego i powiesił go przed bramą wjazdową do zamku. Rozgłosił, że był to herszt bandy i zakazał zwłoki biedaka ze sznura zdejmować, aż do czasu, gdy same od niego odpadną, by wszyscy mogli naocznie stwierdzić, że na ziemiach Schaffgotschów panuje ład i sprawiedliwość.
O wydarzeniu tym dowiedział się Duch Gór Sudeckich, gdy któregoś dnia przybył do Jeleniej Góry w przebraniu wiejskiego kamieniarza. Kilka dni przebywał w grodzie po zajazdach i gospodach przesiadując, a potem przyłączył się do krakowskich kupców, którzy do Norymbergii mieli zamiar jechać.
Początkowo podróż przebiegała spokojnie. Dopiero w wąwozie rzeki Kamiennej, gdzie bór gęsty pokrywał oba jej brzegi, pomyśleli o zbójach i broń z łubów wyjęli – trzy łuki i jedną nieco pordzewiałą kuszę. W pobliżu Krzywych Baszt usłyszeli nagle szelest liści, trzask łamanych gałęzi i tętent końskich kopyt. Nieco później dostrzegli trzech rycerzy z twarzami przysłoniętymi przyłbicami i z uniesionymi ku górze mieczami w dłoniach.
- Stać! – rozkazał kupcom pierwszy z rycerzy. – Stójcie, jeżeli wam życie miłe! Złoto i srebro dawajcie!
Nie chwycił za broń żaden z kupców krakowskich, wiedząc, że ani pancerza, ani hełmu nie uda im się przebić strzałą z łuku. Szybko zaczęli wyjmować kute skrzynie wypełnionymi złotymi i srebrnymi monetami. Lamentowali przy tym głośno, że żebrakami do końca życia zostaną, jeżeli wszystkie pieniądze stracą. Odpowiedziały im głośne śmiechy napastników. Wtedy to Duch Gór wyłonił się zza wozu.
- Ejże! Mości rycerze! – zawołał. – Widzę, że się w rozbójników zabawiacie, miast porządek utrzymywać na kupieckich szlakach.
Odpowiedział mu ponownie gromki śmiech, a stary Schaffgotsch skierował swego konia w stronę pytającego człowieka.
- Ktoś ty?
- Powiem ci, kim jestem, gdy sam załadujesz na wozy te oto skrzynie ze złotem i gdy wolno puścisz tych ludzi.
- Pytam, ktoś ty? Chcę byś mi się sprawił przed śmiercią!
- Spróbuj – usłyszał w odpowiedzi spokojne słowa człowieka w odzieży wiejskiego kamieniarza.
- Na niego! Dalejże synowie! – krzykną Hans Ulrich.
Ci spięli swe rumaki i skierowali je na Ducha Gór, chcąc go stratować. Równocześnie unieśli ku górze swe miecze, ale Liczyrzepa machną tylko w ich stronę ręką, wypowiedział cicho jakieś słowa i obaj równocześnie spadli martwi z siodeł na ziemię, jakby rażeni piorunem.
- Mój Boże! – krzyknął ze zdumieniem i złością ich ojciec. – Klnę się na świętą Willigardę, patronkę rodu, że zginiesz od tego miecza.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, pękł mu on nagle przy rękojeści, a błyszczące ostrze upadło z metalicznym dźwiękiem na kamienie. Wypuścił nieużyteczne szczątki z dłoni, pale obu rąk zacisną na wodzach konia, by zawrócić go i ratować się ucieczką. Duch Gór uniósł rękę i koń nawet nie drgną pod rycerzem.
Upadli na kolana przed Liczyrzepą kupcy krakowscy i dłonie złożyli jak do modlitwy.
- Zbawicielu nasz! – wołali jeden przez drugiego, całując go po rękach, lecz on nakazał im milczenie, popatrzył na martwe ciała Schaffgotschów, na ich przestraszonego ojca i powiedział:
- Za to, że spokojnych ludzi napadaliście na drogach, w postacie czarnych kruków przemienię wasze dusze. Jako trzy złowróżbne ptaki będziecie do końca świata odprawiać pokutę na skałach po przeciwnej stronie rzeki. Co noc o północy, bez względu na pogodę, w deszcz, śnieg, czy też mróz będziecie tu przylatywać i ze skał spoglądać na miejsce swych czynów. Pokutę waszą może skrócić człowiek, który gorszy od każdego z was będąc i nie wiedząc nic o waszej karze, usiądzie tu na tej skale i swych czynów żałować będzie.
W chwilę po tych słowach zdumieni kupcy ujrzeli jak z trzech pancerzy rycerskich wyfrunęły trzy czarne kruki i udały się na skały stojące za rzeką. Duch Gór Sudeckich znikną raptownie i kupcy nawet nie wiedzieli, komu zawdzięczają ratunek. Zawrócili do Jeleniej Góry i pod przysięgą zeznali sędziemu grodzkiemu przebieg wydarzeń, oraz przedłożyli na dowód trzy rycerskie zbroje Schaffgotschów. Domyślili się wszyscy, że to nikt inny jak tylko Duch Gór mógł przemienić rycerzy w kruki. Od tego dnia mieszkańcy Szklarskiej Poręby nazywali skały stojące na prawym brzegu Kamiennej Kruczymi Skałami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz