...

"Więcej napotkasz w lasach niż w książkach.
Drzewa i kamienie nauczą Cię tego, czego nie będziesz mógł usłyszeć od nauczycieli."
św. Bernard z Clairvaux

wtorek, 19 sierpnia 2008

Cyrkland wita was!

.

Uwaga, gong!

I jeszcze raz!

Przyjechał cyrk

Cyrk wita Was!

Majka Jeżowska - Cyrk wita was

Cyrk przyjechał i już tak zostało! W Miłkowie, wsi położonej niedaleko Jeleniej Góry warto odwiedzić gospodarstwo agroturystyczne "Arena" i skorzystać z jego nietypowej oferty: w olbrzymim, kolorowym – prawdziwie cyrkowym namiocie odbywają się prawdziwie cyrkowe przedstawienia. Artyści: iluzjonista, ekwilibrysta, żongler, szczudlarz, clownw oraz tancerze zadziwiają swoimi sztuczkami i akrobatycznymi popisami. W czasie, kiedy wraz z grupą dzieci odwiedziłam to miejsce gościli tu młodzi adepci szkółki akrobatycznej ze Wschowy, ich występ był jednym z elementów programu i zrobił na nas olbrzymie wrażenie.

Po programie artystycznym odbyły się warsztaty: żonglowanie, akrobatyka, hula-hop, a potem przyszedł czas na spotkanie z tygrysem bengalskim Rutą, bardzo towarzyskim i upartym (!) osiołkiem o imieniu Knypek, wielbłądem Chesterem, koniem Niną, kangurami (Skipy i Różynka) i pytonem tygrysim (bezimienny). Dzieciaki mogły także pojeździć na kładach, poskakać na batucie a po tych wszystkich szaleństwach zjeść pyszną pizzę i wypić herbatę (w cenie karnetu). W Cyrklandzie spędziliśmy kilka godzin i nie nudziliśmy się nawet przez chwilę, było ciekawie i wesoło. Głęboki ukłon i gromkie hip, hip hurra w stronę gospodarzy!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Byłam tam właśnie w sobotę. Jedno wielkie dziadostwo. Strona www i reklamówki bardzo zachęcają dlatego pojechaliśmy tam z dziećmi. Cała atrakcja znajduje się na podwórku przy domostwie. Zero profesjonalizmu. Jak już doszlismy do klatki z tygrysem to panie nawoływały się kto ma o nim opowiadać. Później była stajnia bo zwierzęta nie były na wybiegu tylko w boksach. Jak pokazać dziecku wielbłąda w całej krasie skoro zamknięty jest w stajni? W boksach dosłownie syf. W jednym na klepisku leżała zafajdana kołdra i papier toaletowy. Był jeszcze szop pracz, osiołek, konik polski...każde zwierzątko miało dorobioną wzruszającą opowieść i to tyle. Generalnie szkoda pieniędzy. Zdecydowanie warto dołożyć kilka złotych i wybrać się na prawdziwą przygodę do wrocławskiego zoo. Tam przynajmniej jest ilość i jakość.